Jan Hartman
j.hartman@iphils.uj.edu.pl
Principia, 31-044 Kraków, ul. Grodzka 52
 
    back
   
Teksty,Texts,Texte  
  home

Światosław Florian Nowicki

Horoskop Jana Hartmana

Nie będziemy tu wdawać się w życiowy banał, w mamusię, tatusia, w doświadczenia z niewiastami itd., ale od razu przystąpimy do sprawy najistotniejszej, do prawdziwej tożsamości duchowej, ogólnego celu życia i najbardziej znaczących pod tym względem punktów odniesienia. Ponieważ zaś jeden z tych punktów odniesienia jest nam od dawna znany, a nazywa się Georg Wilhelm Friedrich Hegel, więc najpierw spróbujemy namierzyć w tym horoskopie Hegla.

Hegel w horoskopie Jana Hartmana ukrywa się za Neptunem, a z drugiej strony tkwi u korzeni, na Imum Coeli. W pierwszym przypadku jest to Ascendent, czyli „persona” Hegla w zodiaku gwiazdowym, w drugim – Słońce Hegla, czyli jego jaźń, samowiedza, także w zodiaku gwiazdowym. Ta druga sytuacja nie nastręcza problemów interpretacyjnych, zwłaszcza że można się tu odwołać do Heglowskiej koncepcji ducha. Samowiedza Hegla nie znikła wraz z jego śmiercią, lecz wchłonięta przez ducha ogólnego istnieje dalej jako duchowa substancja pogrążona w nieświadomości, a z tej substancji kształtuje się pewien nowy skończony duch, który rodząc się, rozpoczyna dzieło poznawania samego siebie, czyli tego, co zawarte jest w tej jego duchowej substancji. Rozpoznanie Heglowskich korzeni nastąpiło wówczas, gdy przesunięte metodą dyrekcji prymarnych Imum Coeli ustawiło się dokładnie naprzeciw Słońca Jana Hartmana, czyli jego własnej samowiedzy. Układowi temu odpowiada rok 1985. Ale Słońce Hegla ma dla Jana Hartmana istnienie podwójne, po pierwsze ma je „za plecami świadomości” w swojej duchowej substancji, po drugie zaś, ma je w jasnym polu swojej świadomości w dziełach Hegla sprzed 200 lat, które może przeczytać. To drugie Słońce znajduje się wirtualnie naprzeciw Merkurego Jana Hartmana, czyli jego świadomości. Ma ono pozycję taką, jak Słońce z horoskopu Hegla (4°08’22” Panny), czyli jest jego odwzorowaniem w zodiaku zwrotnikowym. W roku 1985 od tego pierwszego Słońca różni je 3°, co oznacza, że Imum Coeli Jana Hartmana znajduje się w pobliżu punktu 7°08’22” Panny. Natomiast jego Merkury ma położenie 4°34’32” Ryb, uświetnia go zaś koniunkcja ze wspaniałą, bardzo duchową gwiazdą Fomalhaut (3°24’03” Ryb). Wirtualne Słońce Hegla ma więc swój punkt opozycyjny w przestrzeni między tą gwiazdą a Merkurym Jana Hartmana. Ze względu na precesyjne przesuwanie się obu zodiaków względem siebie można przewidywać, że Hegel będzie miał swój znakomity gwiezdny czas w okolicy roku 2020, kiedy to Fomalhaut znajdzie się dokładnie naprzeciw jego Słońca, co należy jednak rozumieć szerzej, jako ±19 lat. Znaczy to, że owa indywidualna lektura ma szersze dziejowe tło, jakim jest rosnące w nadchodzących latach ogólniejsze zainteresowanie myślą Hegla w świecie. Naturę tego zainteresowania określa ezoteryczno-religijny charakter owej gwiazdy. Jeśli mówię o lekturze, to dlatego, że wspomniane wirtualne Słońce Hegla znajduje się w omawianym horoskopie w III domu, czyli w polu świadomości, w sektorze informacyjnym, komunikacyjnym. Natomiast Merkury Jana Hartmana jest po drugiej stronie, w IX domu, którego znaczeniem jest wszystko to, co wykracza poza lokalny horyzont, w szczególności wyższe rejony duchowe, filozofia, religia, wielkie syntezy, globalne systemy.

Miejsce precesyjnie przesuniętego Ascendentu Hegla w horoskopie Jana Hartmana jest bardzo tajemnicze. Sprawia to po pierwsze znaczenie samego Neptuna (24°13’45” Skorpiona), który tam się znajduje, jak również jego koniunkcja z Werteksem (ok. 25°05’ Skoripona). Chodzi tu o „spotkanie” z Heglem, ale o innym znaczeniu niż w trakcie lektury jego książek, w której go się czyta na własny użytek, a jemu nic do tego. Indywidualna tożsamość Hegla jako fizjonomia, którą ma dla świata ten onieśmielający swym duchowym ogromem mędrzec, pojawia się tu naprzeciw takiej tożsamości Jana Hartmana, o której on sam z perspektywy zwykłego funkcjonowania w tym doczesnym świecie nie ma jasnej świadomości. Określona jest ona raczej przez tajemny zaświatowy zamysł, by narodzić się tu i teraz jako ktoś, kto ma do zrobienia w naszych czasach coś w imię Hegla.

Dla porównania przytoczyć mogę analogiczny układ z mojego horoskopu, w którym w punkcie 24°11’08” Skorpiona znajduje się Jowisz – Hegel – tuż poniżej Descendentu (25°20’47” Skorpiona). Natura relacji jest bezpośrednio biorąc prosta, twarzą w twarz, jeden naprzeciw drugiego. Jego Ascendent na moim Descendencie. Tyle tylko, że on jest duży (Jowiszowy) i dużo daje. Ale duży w wymiarze kulturowym, a nie nadprzyrodzonym. A ja w relacji do niego jestem Merkurym (6°04’37’ Wodnika), który go przetwarza (kwintyl = 72°), tłumaczy na polski, komentuje, wykorzystuje do własnych spekulacji i w ten sposób realizuje się społecznie (Merkury w X domu). Jest tu konkretna praca bez nabożnej czci i szeptania: „Mistrzu!”. Natomiast u Jana Hartmana zamiast Jowisza jest nieziemski Neptun, a zamiast Descendentu – Werteks. Podwójne misterium, mistyczna mgła przesłaniająca oblicze berlińskiego Mędrca. Jan Hartman wyczuwa więc, że z tym Heglem cos do zrobienia. Ba, ale co? Ogólnie wiadomo, że z tego miejsca płyną impulsy wpływające na karierę Jana Hartmana w świecie społecznym, w ramach jego istniejących struktur. Wynika to z biseptyla między Neptunem a Medium Coeli:

24°13’45” Skorpiona = 360° x 2/7 = 7°05’11” Ryb (≈ Medium Coeli)

oraz z faktu, że Neptun jako władca Ryb rządzi Medium Coeli i Słońcem w X domu, w domu „kariery”. Wszystko tu idzie gładko i szybko za sprawą wielkiego trygonu między Neptunem, Słońcem (27°06’29” Ryb) i dobrodziejem Jowiszem (24°26’22” Raka). Tożsamość tego dobrodzieja mogę ujawnić. Nawiązując do Hegla, można by powiedzieć, że jest to ktoś w rodzaju ducha dziejów, ale w szczególności patronuje on rozwojowi duchów narodowych. Sprawę z Niemcami już zakończył (mniej więcej po epoce Bismarcka), a od przeszło dwustu lat gra rozmaitymi pionkami na polskiej szachownicy. Od tej strony sytuacja jest dość jednoznaczna: głównym i najbliższym historyczno-kulturowym odniesieniem są dla Polski Niemcy, a Hegel też był „człowiekiem” tego dobrodzieja. I on też włada Rybami, a zatem i karierą Jana Hartmana. Uświetniony jest sąsiedztwem dwóch gwiazd, Polluksa (22°45’29” Raka) i Procjona (25°19’45” Raka). Jego zasadnicze znaczenie dotyczy roli tego, co polskie, w ramach tego, co europejskie. W szczególności chodzi o to, że w zachodnim chrześcijańskim świecie zawsze dominował pierwiastek męski, patriarchalny. W tym układzie specyfika Polski jako należącej od 966 roku do rodziny europejskich państw chrześcijańskich polega na pewnym przesunięciu środka ciężkości – w porównaniu ze standardem europejskim – w kierunku pierwiastka żeńskiego. Historycznie biorąc, chodzi o takie oczywiste sprawy, jak archetyp „Matki Polki”, rozdęty ponad wszelka rozsądną miarę kult Maryi Królowej Polski z jednoczesną infantylizacją Syna, sprowadzonego właściwie do roli dzieciątka itd. To osobliwe dziedzictwo narodowe trzeba jednak dopiero przetworzyć w coś sensownego, żeby dając to Europie skorygować jej aż nadto widoczną jednostronność. W horoskopie Jana Hartmana motyw ten występuje od dwóch stron – pozytywnej i negatywnej, a zarazem polskiej i europejskiej. Nie ulega tu wątpliwości europejskość korzeni, czy, dokładniej biorąc, ich zachodnio-europejskość. W midpunkcie koniunkcji Plutona i Urana (20°39’10” Panny) w IV domu, domu „korzeni”, znajduje się wirtualny Mars chrześcijańskiej Europy (20°41’14” Panny), symbol jej patriarchalnego charakteru. Idealizacja tej pozycji = 360° x (1/2 + 3/7 – 5/11) = 20°38’58” Panny pokazuje zarazem jej związek z Merkurym Jana Hartmana, tzn. okoliczność, że Heglowski trening intelektualny ma mu skądinąd umożliwić intelektualną artykulację problematyki tego, co męskie, i tego, co żeńskie w naszej kulturze. Wirtualny Mars Europy wzięty w omawianym horoskopie w kleszcze Plutaniczno-Uranicze, nie jest w stanie utrzymać swej tożsamości. Uran (22°10’42” Panny) bezceremonialnie z nim zrywa, a Pluton (19°07’38” Panny) przetacza się po nim jak walec, wymuszając radykalną transformację. Niewątpliwie znacznie istotniejszy jest tu Pluton, który utrzymuje rachunkowy kontakt z wyobrażeniem Polski jako Kobiety i zarazem konstruuje polską a zarazem żeńską „personę” Jana Hartmana, nałożoną na jego głębszą „warstwę geologiczną”, którą jest w tym układzie europejska, męska tożsamość duchowa. Znaczący jest przy tym przebieg koniunkcji Urana i Plutona w okresie życia płodowego Jana Hartmana. Zgodnie z regułami sztuki astrologicznej należy przyjąć, że począł się on19.VI.1966 o godz. 18:06 GMT, kiedy Księżyc znajdował się w położeniu 10°01’23” Raka, co odpowiada Ascendentowi horoskopu urodzeniowego (9°54’ Raka), a urodzeniowy Księżyc (16°05’34” Bliźniąt) znajdował się na Descendencie. Uran miał wówczas pozycję 15°48’22” Panny, a Pluton – 15°56’51” Panny. Do koniunkcji tych planet doszło 30.VI.1966 w pozycji 16°06’11” Panny, a zatem można założyć kwadraturę tej koniunkcji (niezależnie od jej faktycznej pozycji w horoskopie urodzeniowym) z urodzeniowym Księżycem Jana Hartmana. Pluton swą maksymalną pozycję w okresie życia płodowego Jana Hartmana osiąga 22.XII.1966, w pozycji 20°38’51” Panny, czyli w midpunkcie rozważanej koniunkcji i zarazem na Marsie chrześcijańskiej Europy. Uran swą maksymalną pozycję w okresie życia płodowego Jana Hartmana osiąga 29.XII.1966, w pozycji 24°25’31” Panny, czyli w sekstylu do urodzeniowego Jowisza (24°26’22” Raka), co wskazuje dodatkowo na związek tej koniunkcji z Jowiszem Jana Hartmana. Jowisz ten w horoskopie poczęcia ma pozycję 9°31’24” Raka, czyli tworzy koniunkcję z Księżycem, pierwiastkiem żeńskim, i zarazem patronuje urodzeniowemu Ascendentowi Jana Hartmana. Pozycja ta jest przybliżeniem długości ekliptycznej polskiej Wenus (9°13’26” Raka), co zarazem oznacza, że oba Jowisze Jana Hartmana – poczęciowy i urodzeniowy – są odpowiednio odwzorowaniem pozycji polskiej Wenus w zodiaku zwrotnikowym i w zodiaku gwiazdowym (mniej więcej). Ponieważ zaś maksymalne połozenie Jowisza w okresie życia płodowego Jana Hartmana wynosi 4°28’55” Lwa (20.XI.1966), co odpowiada Medium Coeli Polski (4°24’22” Lwa), więc wniosek, że chodzi tu o urzeczywistnienie potencjału zawartego w żeńskim aspekcie Polski, jest przez to dodatkowo uzasadniony.

Sposób działania ducha dziejów, czyli dobrodzieja Jowisza, jest w horoskopie Jana Hartmana dokładnie taki, jak go opisuje Hegel. Pionka na szachownicy dziejów, który działa na rzecz własnych celów, ale osiąga je tylko o tyle, o ile sprzyja im duch czasów, symbolizuje tu Mars (2°36’17” Skorpiona) – podmiotowa aktywność jednostki. Charakter relacji między Jowiszem a Marsem – szczególny rodzaj manipulacji, polegający na tym, że działanie osiąga skutek tylko o tyle, o ile otrzyma wsparcie ze strony zewnętrznych czynników, które mają własne interesy i cele – wyraża aspekt jedenastkowy:

24°26’22” Raka (Jowisz) + 360° x 3/11 = 2°37’17” Skorpiona (≈ Mars).

Warta podkreślenia jest też pozycja Marsa w horoskopie poczęciowym Jana Hartmana (15°21’11” Bliźniąt), odpowiadająca pozycji Księżyca w horoskopie urodzeniowym, a więc wskazująca na to, że Mars jest nie tylko pionkiem na szachownicy Jowisza, ale także agentem Księżyca – energii żeńskiej.

Dwa pozostałe istotne aspekty Marsa wiążą się z domem kariery, w którym znajduje się Słońce i Saturn. Bikwintyl ze Słońcem jest świetnym roboczym aspektem, umożliwiającym twórcze działanie jako przetwarzanie i obiektywizowanie energii własnej jaźni, głębi własnej samowiedzy. Nie chodzi tu o Merkuriańskie przetwarzanie lektur jako zewnętrznego materiału, który bierze się jedynie na warsztat własnej sprawności intelektualnej. Chodzi o autentycznie własne cele, które muszą zostać wyartykułowane, określone i zrealizowane, ale nie przez tępy upór w dążeniu do ich wymuszenia na rzeczywistości, ale raczej przez szczególną z nią grę, w której wszystko, co się nastręcza, można sprytnie i twórczo wykorzystać dla własnego i ogólnego pożytku. Kwinkunks Marsa z Saturnem wyraża szczególnego rodzaju opór ze strony rzeczywistości, utrudniający realizację założonych celów. Jest to taki opór, który umożliwia zachowanie elastyczne – przy działaniu w jednym kierunku wyczuwa się, że opór się zwiększa, więc nie warto w tym kierunku dalej brnąć, lecz raczej trzeba skierować się w stronę, gdzie rzeczywistość ustępuje przed naszym działaniem.

Psychologiczną trudność układu, związaną z tym, że mężczyzna ma „personę” naznaczoną elementem żeńskim, pomaga przezwyciężyć inny roboczy aspekt tego horoskopu, mianowicie kwintyl między Wenus a Ascendentem. Ta Wenus jest w XI domu, reprezentuje więc przyjaciółki, zapewne liczne, a na innym poziomie – „animę” Jana Hartmana (w sensie Jungowskim). To, kim się jest dla ludzi, „persona” symbolizowana przez Ascendent, jest kształtowane do pewnego stopnia przez relacje z innymi. Tutaj wpływają na to w istotny sposób osobiste relacje z kobietami, które aktualizują pewne określone możliwości z całego zbioru tego, czym można być. Te kobiety są poza wszystkim innym nośnikiem kobiecej duchowości w sensie czegoś, co ma perspektywę na przyszłość w aspekcie możliwości wkładu do tego, co ogólnoludzkie. Wenus jest tu zarazem w stosunku pewnej przeciwstawności do Marsa, ale takiej, która go nie blokuje, lecz umożliwia korektę niewłaściwych z punktu widzenia ogólnego celu Marsowych zapędów. O tyle Wenus współpracuje w tajemny sposób z Saturnem w stwarzaniu oporu dla pewnych działań będących ekspresją indywidualności Jana Hartmana o charakterze nadto bezpośredniej, a nie dość przetworzonej. Wyraża to aspekt półseptylowy (1/14) między tymi planetami, występujący w ramach układu, w którym Wenus (27°33’39” Barana) występuje jak gdyby w roli agentki Saturna (1°47’05” Barana) w jego manipulowaniu Ascendentem Jana Hartmana. Układ ten sprawia, że kwintyl między Wenus a Ascendentem nie może być dokładny:

(3/11 – 1/14) x 360° = 72°28’03” ≈ 1/5 x 360° = 72°.

Wszelako ten Ascendent, „persona” Jana Hartmana, jest nie tylko ustawiany przez czynniki zewnętrzne:

Saturn (1°47’05” Barana) + 3/11 x 360° = 9°57’55” Raka,

Pluton (19°07’38” Panny) + 4/13 x 360° = 9°53’47” Koziorożca,

ale jest też obszarem samookreślenia, tyle tylko, że z poziomu nadświadomości. Chodzi tu o biseptyl (2/7) między Słońcem a Ascendentem:

Słońce (27°06’29” Ryb) + 2/7x 360° = 9°57’55” Raka.

Żeby odbierać taki subtelny impuls, Ascendent musi być nie tylko bardzo wrażliwy i receptywny, co zapewnia mu znak Raka, ale jeszcze do tego odcięty od poziomu świadomego autosterowania, co zaznaczone jest w ten sposób, że władca Ascendentu, Księżyc, znajduje się w XII domu, domu spraw ukrytych przed normalną, dzienną świadomością, wymykających się spod kontroli. Okoliczność, że to sterowanie z ukrycia zewnętrzną tożsamością Jana Hartmana jest odebrane świadomemu sternikowi, jako niekompetentnemu, ze względu na ogólniejszy wymiar tego jednostkowego żywota, zaznaczone jest przez gwiazdę Rigel (16°22’16” Bliźniąt) w koniunkcji z Księżycem (16°05’34” Bliźniąt). Ale bezpośrednio układ ten powoduje trudność z określeniem własnej tożsamości i z rozumieniem własnych uczuć. Tym ważniejsze staje się tu więc hasło: „Poznaj samego siebie”. Jest to zadanie dla Słońca – symbolu samowiedzy. Biseptyl między Słońcem a Ascendentem działa właściwie w obie strony, ponieważ nadświadomość odszczepiona od świadomości przejawia się raczej jako czynnik zewnętrzny, co w tym wypadku polega na tym, że indywidualność dowiaduje się, kim jest, dzięki temu, czym się okazuje w relacji z innymi. Ale to Słońce (27°06’29” Ryb) Jana Hartmana ma też swoje wirtualne frontalne odniesienie, które wpisuje się w kontekst „polski”. Jest mianowicie w opozycji do polskiego Urana (26°55’29” Panny), który symbolizuje polski geniusz narodowy, energię, która pozwala jednostce współtworzyć ducha narodu w tym znaczeniu, że jeden Chopin, ten, który podnosi to, co narodowe, do rangi tego, co ogólnoludzkie, może mieć pod tym względem większe znaczenie niż miliony zwykłych zjadaczy chleba, jakich nosiła nasza ziemia. Trudno sprostać takiemu wyzwaniu. Dlatego Słońce ma do towarzystwa nauczyciela duchowego, centaura Chirona (25°46’02” Ryb), być może dawcę stosownej inicjacji. Tak się składa, że ma on coś wspólnego z Heglem, który również ma w tym miejscu swojego Chirona (26°42’27” Ryb).

Światosław Nowicki Warszawa, 7 i 10 lipca 2006

jot@ka